niedziela, 29 listopada 2009

Rewers - druga twarz kobiety...

******
Nie lubię nagród, właściwie nie do końca wierzę, że są miarodajne jeśli chodzi o mój gust - jednak tu - zdecydowanie trafiłam w 10.
Byłyśmy dziś z M. na Rewersie!
Świetne postaci, świetne aktorki Anna Polony, Krystyna Janda - naprawdę zaczynam ją lubić-im jest starsza tym lepsza! i Agata Buzek; no i aktor Marcin Dorociński! Piękny czarno biały obraz,świetny humor i ciekawa intryga. Rewelacyjna muzyka. Film o kobietach w realiach stalinowskiego świata lat 50-tych, o potrzebie miłości, o zbrodni, o tajemnicy, o różnicach pokoleniowych, ale i wielkiej solidarności i ofiarności. Podobno czarna komedia - choć też pewien dramat według mnie.
Bardzo,bardzo,bardzo mi się podobał film, jednak obiecuję sobie nie chodzić do kina w weekendy, bo bardzo, bardzo, bardzo nie podobało mi się bezładne przemieszczanie się towarzystwa po sali, tłok, chrupanie popcornu i straaaasznie długie reklamy. I wysoki Pan mi zasłaniał!

Złota myśl Babci: Lepiej być samej, niż w złym towarzystwie powinna przyświecać każdej kobiecie !!
Strzeżmy się zatem kobiety boskich Bronisławów oraz nudnych Księgowych!
I wychowujmy naszych synów najlepiej jak potrafimy - dla innych kobiet ... choć niekoniecznie :)

Dobranoc.
M.

PS: No jak się poszuka to widać, ze promocja jest droggaa, mają stronę www - ciekawe czy wystarczy na Oskara ;)

poniedziałek, 23 listopada 2009

Mój Archipelag.


Plan był inny ... jednak czasem okoliczności zmieniają plany ... pewnie to i dobrze ...


Dziś, po raz kolejny, życie pokazało mi, jak ważne jest mieć z kim porozmawiać, tak o radościach - bo wspanialej smakują w towarzystwie, jak i o kłopotach - podzielić je, połamać, pokruszyć i dmuchnąć, by uleciały jak piach z wiatrem ...
Pewność, że jest gdzieś Ktoś, kto uśmiechnie się ze mną (nawet pomimo własnego smutku) a, gdy zabraknie mi sił wesprze, bo wierzy we mnie - jest moją nadzieją i wspaniałym, głębokim zakorzenieniem w miałkim świecie.

Kuba śpiewa mi do ucha, że "Człowiek jest wyspą ..." - ja trafiłam w życiu na Piękny Archipelag!

Dziękuję!
... Przyjaciołom, a przede wszystkim za Przyjaciół!


M.


WYSPA

Człowiek jest wyspą ktoś kiedyś rzekł
Dryfuje więc gdzieś po morzach
Morzach głów, morzach słów morzach ust
Po falach ciał zdobytych na jeden raz
Chodzę co dzień na własny brzeg dalej już nie
I patrzę w dal bezludna jest wyspa mojego ja
I nic nie zmienia się nie mogę wyjść poza mnie
Lecz dziś rzucę się jak
W butelce list miedzy was
Ta myśl doskwiera mi.

Człowiek jest wyspą poza swój brzeg
Nie wyjdę więc choć próbuje
Morze głów morze słów wokół mnie
Lecz cholernie daleko do człowiek jest
Przebijam się głowa co dzień i ciągle mur
I lecę w dół żeby tak z kimś bliżej niż dotyk być

Lecz dziś spadł nagle deszcz
jak z nieba list cichy szept
spadł deszcz na wyspie mnie
wśród kropel strug ślady stóp
więc musi być nadzieja
czy Ty czy jednak Bóg...

piątek, 20 listopada 2009

Muffiny marchewkowe.



Siedzimy tak z Młodym Człowiekiem w domu, zazdrośnie patrząc na piękne słońce za oknem, bo Młody Człowiek chory jest! Na szczęście już na finiszu! Z tego siedzenia, to coraz bardziej włazimy sobie na głowy, więc trzeba wymyślać jakieś zabawy integracyjne, żeby się nie doprowadzić do szału. Młody Człowiek bardzo lubi mieszać w garnkach (szczególnie jak nie patrzę) i chętnie daje się namówić na nadzorowane pieczenie lub gotowanie. Dziś piekliśmy Muffinki znalezione na Blogu Kwestia Smaku. Efekt jak widać - zachwycający. Okrzykom Młodego Człowieka przed piekarnikiem nie było końca. Jakie piękne! Wspaniałe! Super pachną! Moje maleństwa, jak urosły! O! A jaki pyszny lukier! ;) Ledwie odwróciłam głowę - pożarł gorące!!
No! Plan się udał! Muffinki też.



A to przepis w skrócie:

• 4 średnie marchewki (2 szklanki startej na grubych oczkach - choć tego nie dopatrzyłam i starłam na drobnych:D)
• 1 i 1/2 szklanki mąki
• 1 łyżeczka sody oczyszczonej
• 3/4 łyżeczki soli
• przyprawy w proszku: 1 łyżeczka cynamonu, 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
• 1/2 łyżeczki startego świeżego imbiru (bo nie lubię w proszku)
• 3/4 szklanki oleju roślinnego
• 3 duże jaja
• 1 szklanka brązowego cukru/ja dałam zwykły, z braku ciemnego
• 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii/ również dałam zamiennik - cukier wanilinowy
Musiałam dorzucić coś od siebie - padło na opakowanie płatków migdałowych.

Lukier:
• 1 i 1/4 szklanki cukru pudru
• 3 łyżeczki drobno startej skórki z pomarańczy
• 2 - 4 łyżki wyciśniętego soku z pomarańczy/ zastąpiłam sokiem z cytryny
• gorąca woda

Jaja ubić z cukrem. Dosypać przyprawy,sól, sodę, mąkę,marchewkę, migdały, dolać olej. Wszystko wymieszać. Napełniać foremki do 2/3 wysokości i piec w rozgrzanym do 180 stopni piekarniku przez 18-20 minut.
Jak wystygną polukrować.

Polukrowałam cudeńka i mówię do Młodego Człowieka, że muszę im teraz zrobić zdjęcie - tym naszym Muffinom.
Pomyślał chwilę i pyta:
- Teraz im zrobisz zdjęcie?? Jak się tak tłoczą??
- Tak koniecznie teraz - odpowiedziałam stanowczo i zrobiłam :)



M.

Łinsor i małpie medium ...

Czuwaj! i Witaj! - Mój kultowy tekst z "Odlotu" poszedł w odstawkę po tym co przeczytałam w recenzji pewnej książki.

Zdecydowanie muszę się zaopatrzyć w następującą lekturę
"I kto to papla" Damiana Strączka

A to wyimek,po którym spłakałam się ze śmiechu:

Kuba rzuca:
- Idę zrobić łinsora.
- To znaczy?
- To znaczy, że idę zrobić kupę.
- Co takiego?
Kuba wyjaśnia:
- A, tak sobie wymyślaliśmy w przedszkolu z Michałem i Kamilem, jak nazwać kupę i siki. I kupę nazwaliśmy łinsor.
- A siki?
- Małpie medium.

Tak w sumie, to może ta scenka to ciekawa podpowiedź, jak Młodego Człowieka nauczyć w zawoalowany sposób informować o celu swojej wizyty "wiadomogdzie", bo na tym polu zdecydowanie uprawia daleko idący ekshibicjonizm ...

Się zastanowię ... ale poczytać warto, jak sądzę.

Ponadto czym prędzej należy rozpocząć spisywanie twórczości Młodego Człowieka!

M.

PS. Odkryłam, że TU można zajrzeć do środka wyżej wspomnianego Słownika dziecięcej paplaniny :)
A TU z kolei link do Bloga Matki Autora tego tytułowego Łinsora - koniecznie muszę tam poszperać!

niedziela, 15 listopada 2009

Kanapowe klimaty.


Wczoraj udało nam się w końcu spotkać we cztery: A.M.A. i ja M. ;)
Było wino,oczywiście Kobiety :) i śpiew był(sto lat dla A.) ... ooo i ploty były no i Kanasta! Miałyśmy zdecydowany problem z podziałem na drużyny. W końcu ustalono zespoły złożone z jednej nauczającej i jednej uczącej się.
A.M. i M.A. - hahaha
Wytrwałyśmy rozgrywając jedną emocjonująca partię - do 4 nad ranem!
Jeszcze trochę treningu i zdecydowanie poprawimy czas! Taką mam nadzieję!

Jedzonko oczywiście też było.Tym razem eksperyment znaleziony na Blogu Mattkipolki.

Ciasteczka owsiane - Szyszki.


Wyszła ich przeogromna góra! Ale znikają sukcesywnie :) Mniam!
W sam raz na listopadowe wieczory! Tak jak dziś!
Szczególnie z książka, albo po prostu w fotelu i słuchając Anity Lipnickiej. Pięknej i nastrojowej.

Miłego wieczoru.
M.

piątek, 13 listopada 2009

Delikatne sprostowanie ...

Tak to już jest, że jak człowiek wpadnie na coś w euforii, to już nie czyta do końca, tylko dorabia sobie teorie :)
Weszłam na stronę WAB wydającego Mankella i co widzę ... owszem "Chińczyk" nowy jest, ale nie najnowszy. Jak mogłam to przegapić!?
Ponadto nie jest to kontynuacja przygód Komisarza Wallandera - tylko jakaś osobna powieść ... niemniej kryminalna ... zatem dalej zacieram łapki i prowadzę rekrutację na tanich i dobrych (czy to się wyklucza?) zastępców czekolady...
Tym bardziej, że w przygotowaniu kolejny Wallander - "Niespokojny człowiek", oraz opowiadania "Piramida" - jak to napisali drobnym drukiem tutaj.

Iv - marchewka to dla mnie za mało :D

pozdrawiam
M.

czwartek, 12 listopada 2009

Pani Grażyna i Nowy Mankell

Ha!
Dziś dzień dobrych wiadomości!

Po pierwsze: wygrałam bilety na Grażynę Łobaszewską w Jazz Klubie RURA :) na jutro - czyli 13 listopada na 20:30, więc się z M. szykujemy!!!
A już myślałam,że zostałam wpisana przez ulubione RADIO na czarną listę i z wygrywaniem koniec, a tu masz !

Po drugie: podczas wizyty w Ulubionym miejscu Młodego Człowieka - czyli Księgarni, gdzie poszukiwaliśmy "Sekretnego życia Krasnali w Wielkich Kapeluszach", odkryłam na półce kolejną, najnowszą i pachnącą książkę mojego odkrycia sprzed pół roku Henninga Mankella! Nowość nosi tytuł "Chińczyk" i ma porażająca cenę (niestety widziałam tylko twarda oprawę) niemniej już kombinuję, jak by to zrobić, aby Mikołaj przyszedł w tym roku nieco wcześniej!
Właściwie,to w związku z "Po pierwsze..." połowę ceny książki już mam :D! Teraz kilka(-naście) czekolad mniej i zaspokoję swoją ciekawość ...
Ech! Liczę, że i dla tej pozycji warto się poświęcić, wszystkie poprzednie (8, jak dobrze pamiętam) zostały pożarte w tempie błyskawicznym i pozostawiły po sobie niezaspokojony głód! Mogłabym o Mankellu długo... ale to innym razem.

Ogólnie rzecz biorąc, w księgarniach robi się niebezpiecznie dla portfela... i to nie jest dobra wiadomość!

Idę spać, może mi się przyśni, czym zastąpić te czekolady ...

M.

środa, 11 listopada 2009

Akcja Obiad


Myślałam,że dzisiejszy dzień, będzie bezpłodny pod względem kulinarnym ... jednak,jak zwykle myliłam się :)

Po zaskakującej w smaku herbatce ze świeżymi owocami - wypitej w przemiłym towarzystwie dwóch uroczych Kobiet :), a podawanej w Raju dla dzieci (w którym i rodzice mają szansę odsapnąć), czyli Restauracji Teatralnej - przy Teatrze Lalek, powróciliśmy z Młodym Człowiekiem do domu głodni... przynajmniej ja.
Przydało by się coś zjeść ... najlepiej szybko!
Błyskawiczny przegląd lodówki ujawnił: otwartą śmietanę, pół brokuła i ser pleśniowy "blue" ... hmmm ... Makaron w szafce jest zawsze...
Oto wynik błyskawicznej "Akcji Obiad":



Makaron penne z brokułami i sosem serowym.

Makaron gotujemy jak zwykle.
W tym czasie zagotowujemy wodę w niewielkim garnku, lekko solimy, myjemy brokuła i dzielimy na maleńkie różyczki i wrzucamy na 2-3 minuty na ten wrzątek.
Następnie śmietanę do garnuszka do tego skruszyć ser pleśniowy i zagotować, by trochę zgęstniało.
Brokuły odlać. Ugotowany makaron też ;) Makaron na talerz, na to trochę sosu, na wierzch brokuły i znowu ciut sosu ...
pycha!
W ramach udoskonaleń można by tam dorzucić jakieś orzechy, albo szczypior czy coś innego ostrzejszego, ale to możne następnym razem.
Póki co ...
Smacznego
M.

PS. Zdjęcie jest dość marne, ponieważ zdążyłam zjeść prawie wszystko zanim wpadłam na to, żeby temu "wykwintnemu daniu" strzelić jakieś foto dla potomności.

O tym co potrafi facet za kierownicą.


Jutro wolne! Święto narodowe!
Piszę jutro - a już widzę, że dziś ... zatem dziś!
Może uda się sprawdzić jak Polacy potrafią świętować - chcę wyciągnąć Młodego Człowieka na pokaz Orkiestr ... ciekawe jak to wypali - szczególnie, że za oknem pada i pada i pada....
No, ale nie o tym miało być.
Słyszałam nie jedną legendę na temat tego co robią kobiety za kierownicą, stojąc na światłach, zamiast zajmowania się prowadzeniem pojazdu, ale Pana który stał dziś za mną chyba nic nie przebije!
Tak pro forma ogłaszam konkurs! Kto przebije to co widziałam we wstecznym ?!
Siedzę sobie grzecznie w aucie - bacznie obserwuję czy nie zmienia się światło, abym zdążyła sprawnie ruszyć ze skrzyżowania nie narażając się na pobłażliwe spojrzenia. Nagle mój wzrok przykuwa widok we wstecznym lusterku - facet wykonuje jakieś dziwne ruchy za kierownicą po czym wyciąga coś i zaczyna obwąchiwać czarny podłużny przedmiot, coraz bardziej zaciekawiona obserwuję sytuację łypiąc co chwila okiem na światła. Pan obwąchuje dalej, po czym podaje przedmiot pasażerce i ona nakłaniana przez kierowcę również wącha! I w tym momencie zauważam co wącha ... jest to but, but kierowcy! który to but, po pospiesznym zbadaniu organoleptycznym przez oboje jadących autem, został umieszczony z powrotem na stopie kierowcy!
I niech mi jakiś facet powie, że kobiety zajmują się idiotycznymi rzeczami zamiast się skupić na jeździe!
Przy tym, malowanie się to Pikuś!
M.

sobota, 7 listopada 2009

Raczy nas jesień chłodem ...

Raczy nas jesień chłodem ... jak to jesień...
Ciepło trzeba znaleźć w słowie, w sercu, w drugim człowieku, w domu, w herbacie, pod kocem, w promieniach Słońca ...

W domu chciałam znaleźć,ale dywan miał nieodpowiedni kolor.
W sercu... jakoś tak ciepło się ulotniło, więc trzeba łatać dziury, by napalić na nowo...
W słowie...póki co sama ogrzewam - taka wersja mi bardziej odpowiada, widać oddaję co dostałam ...

Herbata, koc i promienie słońca zawsze się sprawdzają ... i drugi człowiek się sprawdza ... szczególnie ten Mały ... absorbujący, zaskakujący i zagadkowy... produkujący ciepło i miłość całym sobą ON - "Lek na całe zło i nadzieja na przyszły rok".

Przede mną weekend, oby pogoda była piękna, by podładować akumulatory, ale co tam i bez Słońca dam radę!

Już czekam na miłe chwile o poranku, kiedy nie muszę wstawać o 7, a jednak się o niej budzę. Cicho robię kawę i śniadanie do łóżka, a potem już tylko książka, ja i cisza poranna ...
Tym razem o dziwo ;) książka to kryminał. Po fazie na Henninga Mankella - Aleksandra Marinina i "Męskie gry" - sprawdzę czy aby pasują do poranka.
A potem...
Potem może uda się wybrać z Młodym Człowiekiem na poszukiwanie klimatotwórczego dywanu, jeśli nie - przewiduję, że resztę ciszy zburzy Mamma Mia! - oglądana, tańczona i wyśpiewywana po raz 1558(!) A myślałam,że lubię te film! Co poradzić? Skoro - cytując Młodego Człowieka powinnam "rozumieć, że muzyka jest najważniejsza" - to się bardzo staram! Niemniej w niedzielę nie dam się! Planuję Poranek we WROart - 100 lat nie widziałam latającego zajączka i trzeba to naprawić!

NO!
Chyba plan ocieplania jesiennej atmosfery gotowy!
To dobranoc i słodkich snów.

M.

środa, 4 listopada 2009

O Smoczej Mądrości ...

Dziwny dzień miałam wczoraj ... zresztą dzisiaj również...
Najpierw stłuczka, potem niespodziewany krótki i pełen pytań kontakt z kimś dawno niewidzianym... potem szokujące wiadomości, złe wiadomości, potem na dokładkę kolejne...
W pracy wszyscy czekają na czarny piątek ... Wkoło dzieje się, o ile nie źle, to smutno...
Czy to listopad, czy jakieś inne powody... Tak trudno czasem w tym wszystkim odnaleźć uśmiech ...
Tymczasem ...
Gdzieś z zakamarków półek z książkami wyciągnęłam moja ukochaną książkę z dzieciństwa Sceny z życia smoków i ku mojej nieprzebranej radości... mój entuzjazm podzielił Młody Człowiek!
Czytamy sobie co wieczór "Smoki" - mamy sprzątnięte zabawki, jesteśmy wykąpani, sprawnie zjadamy kolację, by szybko sprawdzić: czy Antoni potrafi latać; kogo dziś wygra na saksofonie Smok Zygmunta - łysego Psa czy fioletowego Kocura; poznać rasowe smoki - Nowego Średniego i Zdziśka oraz jedynego na świecie olbrzymiego, różowego Tortowego Smoka Urodzinowego; dowiedzieć się dlaczego Żaba miała na głowie szczypior i Która gadzina?-nadepnęła Wincentemu Smokowi na odcisk; jak zarozumiała potrafi być Makrauchenia; w kim kocha się Rysio Kapustnik i po co są Smokom termosy na szyjach ...
Och! jaki ten świat jest fascynujący i kolorowy ...

"Trzeba się cieszyć z drobnostek, bo nigdy nie wiadomo, jakie urwisko czeka na nas jutro" Smok Antoni

Pozostaje chylić czoła przed ta prostą smoczą mądrością i cieszyć się z dzieckiem i jak dziecko ...

M.

PS. Poszukując linka do Smoków znalazłam Przygody Euzebiusza - no i trzeba będzie zgłębić ten temat :)

niedziela, 1 listopada 2009

Cykl obiadów niedzielnych.


Cykl obiadów niedzielnych rozpoczęłyśmy już jakiś miesiąc temu. Idea spotkań przy odświętnym obiadku wydała Nam się rewelacyjna - tym bardziej, że młode pokolenie może się wyszaleć, My wyżyć (ewentualnie sprawdzić) kulinarnie. Każdy przynosi jakiś składnik klasycznego obiadu oraz deser.
Dziś moja pora na deser. Przepis zaczerpnięty niegdyś z Wysokich Obcasów jest modyfikowany przez mnie wedle humoru.

Brownie z żurawiną i migdałami
6 jaj
300 g cukru
100 g mąki
200 g - 2 gorzkie czekolady
1 kostka masła
Masło rozpuścić z czekoladą na parze, w tym czasie ubić jajka z cukrem - dodać mąkę i ostudzoną masę czekoladową. Wierzch ciasta posypuję siekanymi migdałami i żurawiną suszoną i wkładam do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na 15-18 minut. To ma być zakalec :)
Zawsze się udaje i zawsze znika w mgnieniu oka. Mniam!

Porwałam się też na Zapiekankę z ziemniaków na mleku z książki kucharskiej "Najlepsze przepisy Kuchni Polskiej" Marka Łebkowskiego.
1 kg ziemniaków
0,5 l mleka
1 łyżeczka masła
4 łyżki śmietany
Ziemniaki obrać , opłukać i pokroić w cienkie plasterki. Naczynie żaroodporne wysmarować masłem, ułożyć ziemniaki, zalać mlekiem, posolić i polać śmietaną.
Piec w temperaturze 180 stopni przez 45 minut. Podawać do ryb.
...bo na obiad miała być ryba ... a tu się okazuje, że zanim cudo się dopiekło... obiad przynajmniej dla mnie, oddalił się w niepamięć, bo jedno młode się rozchorowało i wolę nie prowadzić tam drugiego średniozdrowego...

Cóż... dziś na obiad Brownie ... i Ziemniaki ...
Kwintesencja prostoty, szkoda tylko, że trzeba było zrezygnować z towarzystwa...

M.

Miejsze zło - "trzeba wąchać czas"

* * * * *
Bohater sprytnie lawiruje między politycznym zaangażowaniem, a działalnością podziemną, między jedną kobietą a drugą, między prawdą a kłamstwem wybierając zawsze Mniejsze zło - czyli wygodne dla siebie postawy życiowe. Ciekawy temat odnajdywania się młodego poety w socjalistycznej rzeczywistości.
Bałam się, że będzie to polskie kino polityczno-walcząco-moralizujące, a tu pozytywne zaskoczenie! No i co ten Żurek robił,że te kobitki tak za nim leciały...nie pojmuję, ale to inne czasy były...
Świetna rola J.Gajosa!
Niebanalny humor, ciekawa obsada, 2 godziny minęły niezauważenie.
Jedyny minus... to dość banalne zakończenie, niemniej to nie psuje przyjemności oglądania!
Pusta sala kinowa o 22:30 to to co uwielbiam - tylko ten mróz na dworze po seansie...brrrrrrrr
Dobranoc.

PS: Ciekawi mnie bardzo książka Janusza Andremana - Cały czas - na podstawie której nakręcono film ... trzeba przeczytać!
PS 2: I tak powstała nowa kategoria na blogu :) Czytelnia