niedziela, 30 maja 2010

BRACIA.


Młody Człowiek wrócił z "wakacji zdrowotnych" u Babci. Dziwnie jest jak go nie ma, dziwnie jest jak wraca. Chwilę zawsze potrzeba by złapać nasz rytm normalności. Czasem mi go szkoda, bo ciągle gdzieś wyrusza, albo skądś wraca. Na szczęście lubi wracać, tęskni za domem - to chyba oznacza, że tu się czuje bezpiecznie. I chyba o to chodzi. Tym się pocieszam.

Ostatnie chwile beztroskiej wolności spędziłam w kinie na filmie BRACIA. Jima Sheridana. Tym razem poszłam na dramat, bo raz że taki gatunek lubię, a dwa - w niedzielę na & the City 2" i "Disco Robaczki" więc tam rozsiadła się większość kinowej publiczności, zatem na mojej sali panowała przemiła pustka. A sam film... nie będę się siliła na opisanie treści, bo mi to nie wychodzi. Powiem krótko: świetna gra aktorska Natalie Portman i Tobey'ego Maguire'a. Przystojny jak nie wiem co - smutnooki Jake Gyllenhaal. Bardzo złożona historia - film o wojnie, miłości, oddaniu, poświęceniu, zasadach, ludzkich słabościach, rodzinie, cierpieniu. Koszmarnie przejmujący i poruszający, mądry i niedopowiedziany. Rewelacja!

M.

PS: Zapomniałabym o ważnym elemencie. Muzyka. Jakoś niewiele jej zapamiętałam z filmu. Często było cicho - aż słyszalne były dźwięki z sąsiedniej sali -co podsycało dramatyzm sytuacji - jednak jeśli już była muzyka to była dobrze dopasowana - the Frey i U2. Świetny zestaw. Chyba postaram się przesłuchać całość Soundtracku.

sobota, 29 maja 2010

Kurczak inaczej.


Sprzątam ostatnio lodówkę, by kiedyś ją odmrozić. :/ W szufladzie zamrażalnika znalazłam dziś pierś kurczęcia. Hmm. pierś.. co by tu...?? No tak! Przecież na półce stoi puszka mleczka kokosowego - trzeba spróbować odtworzyć smak z Masali - o której jakiś czas temu pisałam.
Kiedyś szperając w internecie w poszukiwaniu przepisu na chicken tikka masala przeczytałam ich co najmniej kilka - nie było zgodności co do tradycyjnej receptury, jak i pochodzenia tego dania. Postanowiłam pójść za podpowiedziami własnego nosa i kubków smakowych.
Podsmażyłam na oliwie dużą posiekaną cebulę z 3 dużymi ząbkami czosnku. Dorzuciłam pokrojoną pierś z kurczaka, łyżeczkę mielonego imbiru, pieprz cayenne - 1/2 łyżeczki, łyżeczkę przyprawy curry, pieprz, łyżeczkę soli, pół łyżeczki kurkumy, kilka ziaren kolendry zgniecionych tłuczkiem do mięsa. chwile podsmażyłam. Następnie zalałam puszką pomidorów. Na małym ogniu gotowałam co jakiś czas mieszając. Po około 15 minutach dolałam pół puszki mleczka kokosowego.. Gotowałam do uzyskania odpowiedniej gęstości sosu. W związku z tym iż chlebek Naan jakoś jeszcze nie jest moja specjalnością ;) - podałam wszystko z ryżem.
Właściwie to nie wiem, czy danie to bardziej jest podobne do Chicken tikka masala, czy Butter chicken, ale czy to ważne?? Pachniało rewelacyjnie. Tak też smakowało - tutaj w ramach niespodzianki sprawę obiektywnie oceniła wygłodniała kursantka prawa jazdy - M.
Polecam zwolennikom ciekawych dań pikantnych.
Pycha!
M.




PS. Zdjęcie kiepskie, bo głodne byłyśmy, ale może przy kolejnej okazji zrobię lepsze. :D Zapewne niedługo będzie kolejna.

czwartek, 27 maja 2010

Grunt to "mieć sposób".


Odkopałam stary studencki pomysł na poprawę nastroju dziś popsutego zniecierpliwieniem i zbyt rozbudzonymi oczekiwaniami.
Najpierw zrobiłam jakąś zaległą paskudną czynność - czyli w tym przypadku mycie i sprzątanie auta, a potem w nagrodę, już czystą Fiolką, zawiozłam własną d.. na gorącą czekoladę i spacer po Rynku. Chwilę pochodziłam potem z czekoladą (gorącą i słodką mniam!) w dłoni, zasiadłam na ławce i robiłam to co należy w chwilach gorszego postrzegania świata. Słuchałam miasta i przyglądałam się ludziom. Miasto dziś spokojnie przyjemnie szumiało - wiatrem, gwarem rozmów, fontanną,turkoczącym rowerem przejeżdżającym po bruku. Ludzie jakoś mało miłośnie, jak na wiosnę w pełni, stali daleko od siebie, rozmawiając a nie tuląc się i trzymając za ręce. Miłość chyba się boi chłodu. Siedzi w dom w ciepełku. Może to i lepiej. Długo nie wysiedziałam z powodu typowo majowej pogody z temperaturą oscylującą w okolicach 10 stopni, ale nastrój zdecydowanie się poprawił - szczególnie, ze chyba dane mi było spotkać legendę internetu Panią Basię, na rowerze i w stylowym płaszczyku w panterkę. Muszę poszperać i zbadać o co chodzi z Tą kobietą, bo niewiele wiem.

Dobrego wieczoru i dobrego nastroju na jutro.
W końcu to piątek. Nie tak radosny jak liczyłam, ale jednak.

m.

środa, 26 maja 2010

Dzień Matki.






Mamy, Mamusie, Mamunie, Matusie

Wielki szacunek i gorące życzenia zdrowia i szczęścia dla Was wszystkich (i siebie samej przy okazji).
Wytrwałości w wypełnianiu tej najważniejszej i najwspanialszej życiowej roli. :)
M.

sobota, 22 maja 2010

Opowieści znad Wielkiej Wody cd.


Dzień drugi. Zanim zostały zamknięte Wały nad Odra.
Poziom wody znacznie się podniósł w porównaniu z poprzednim dniem.
























Noc. Służby w gotowości. Miasto czuwa.



















A dziś o 14 puścił wał na Kozanowie i zalało część osiedla... istnieje niebezpieczeństwo dalszych przecieków i przerwania wałów. Ludzie nie maja wody i prądu. Policja na sygnale eskortuje ciężarówki z piaskiem. Wojsko umacnia nową linię obrony. Noc będzie niespokojna.
Dziś już nie dałam rady pójść się temu przyglądać, a nie wiem nawet jak mogłabym pomóc.
Wielki żywioł, wielkie zaniedbania, wielkie dramaty i wielkie emocje. Dla mnie to wszystko jest przerażające.

M.

czwartek, 20 maja 2010

Opowieści znad Wielkiej Wody.


Woda się podnosi i powoli zaczynamy panikować. W południe z prędkością światła obiegła miasto wiadomość, ze wyłączą o 13 wodę ... zatem wszyscy ruszyli do kranów, co spowodowało braki wody i osłabione ciśnienie - co z kolei znowu nakręciło niepokój. Ze sklepów zaczęły znikać chleb i woda mineralna. Z Kozanowa większość osób powywoziło własne auta. Specjalne służby wzmacniają wały. W Oławie ewakuowano część mieszkańców - koleżanka z pracy pędziła ratować swoje mieszkanie na parterze. W pracy opisywaliśmy komputery i przywieziono worki z piaskiem w pobliże wejść. Poprzednio zalało cały budynek do wysokości 2 m, a jak będzie tym razem ?? Oby pola zalewowe okazały się wystarczającą ochroną przed wodą. Władze uspakajają, że zrobią wszytko by miasto nie zostało zalane, na bieżąco wydają komunikaty o stanie okolicznych wód, jednak nakazują bycie czujnym.
Fala kulminacyjna jutro. Ludzie są coraz bardziej wystraszeni, z niepokojem wyglądają z aut stojąc w korkach, bacznie obserwują wysoki poziom wody w kanałach w centrum. Robią zdjęcia komórkami, jadą do domów myśląc co będzie jutro i czy dziś będzie padało. Boją się powtórki z 97' roku. Nie było mnie tu wtedy, a obrazki z powodzi oglądałam jak film katastroficzny, rozumiejąc co się dzieje, jednak nie czując tych emocji.
Dziś emocje były wszędzie.
Poszłam na spacer na Most Milenijny. Dobrze stamtąd widać Odrę, która poważnie wezbrała. Jutro wybiorę się do Centrum. Jestem gapiem, wiem, ale nie widziałam nigdy w życiu czegoś takiego. Obserwowanie żywiołu daje mi poczucie uczestniczenia, doinformowania i jakiejś złudnej kontroli.
Oby jutro nie padało.
M.



















środa, 19 maja 2010

UWAGA !!


Gratuluję Annie B.-G.- kobiecie uparcie dążącej do celu, która właśnie dopięła swego i zaczyna NOWY etap życia.
Aniu - powodzenia!!!

M.

New York, I Love You i New York w tle


New York I Love You
W kinie byłam w sobotę do południa... od tego czasu biję się z myślami - próbując określić czy właściwie podobał mi się ten film, czy bardzo chcę by mi się podobał ... ale boję się przyznać, że nie.

Chyba musiałabym zobaczyć go ponownie.
Wracając pamięcią do pojedynczych historii, uśmiecham się do siebie, lub rozmyślam zadumana. To chyba dobrze. O to chodziło by pomyśleć, a nie łyknąć i od razu stwierdzić czy było dobre.

Chciałabym zobaczyć kiedyś New York - może wtedy do końca poczuję ten film.
Może na 40 te urodziny?? To byłby świetny plan - no i jest kilka latek na zbieranie funduszy.

Co nas kreci co nas podnieca
Nowego Woodyego Allena widziałam już ze 3 tygodnie temu i tutaj nie mam wątpliwości - jestem zdecydowanie na tak. Coś mi się zdaje, że jestem zupełnie bezkrytyczna wobec jego twórczości. Za to polski tytuł - jak zwykle szkaradny! ;)

Zatem cel NYC - przed kolejna zmianą kodu !!

M.

wtorek, 18 maja 2010

I will survive.


Taką mam dziś refleksję.
Zmęczona jestem już tą jesienną wiosną, brakiem słońca, energii i pomysłów. Jednak jedyna rzecz, o której trzeba mi pamiętać w takich chwilach to to, że Moja siła jest gdzieś we mnie schowana. Muszę, Chcę się do niej dokopać! No kiedyś mi sie musi udać! NO!

Że też tak późno wsłuchałam się w te słowa:

I will survive
as long as I know how to love
I know I'll stay alive
I've got all my life to live
I've got all my love to give
and I'll survive




Od dziś to mój hymn będzie!

A na dokładkę - najbardziej optymistyczna piosenka ubiegłego rok :)



Tak to sobie po babsku wymyśliłam.
Dziś - na finał tego ... dziwnego dnia Mamy i Taty.
M.

poniedziałek, 17 maja 2010

CUKINIA - spełnione obietnice.



Obiecałam i zrobiłam. Dziś poświęciłam więcej czasu na przygotowanie obiadu ... upiekłam wszystkie warzywa, jak podano w przepisie -
NO i oświadczam, że to jest zupełnie inna jakość !!! - jak zresztą przypuszczałam - i pracy prawie wcale, bo mieszać nie trzeba i stać nad wszystkim... tylko czas jest konieczny, by zdążyło się upiec.
Mniam!

piątek, 14 maja 2010

CUKINIA.


Cukinia jest od jakiego czasu moim ulubionym warzywem.

O ile w ubiegłym sezonie zajadałam się zupą kremem z cukinii - chyba najprostszą i najpyszniejszą na świecie. Ze dwa sezony wcześniej - Rybą pieczoną z cukinią. Tak teraz moim hitem stanie się Makaron z cukinią i pomidorami - który jest szybką wersją przepisu Patrycji z TRUFLI.

Składniki są właściwie identyczne tyle, że nie piekłam ich, bo byłam tak głodna, że nie potrafiłabym wyczekać ani chwili nie mogąc czegoś skubnąć zza szyby piekarnika.

Pokroiłam cukinię ze skórką i poddusiłam z cebulą (znalazłam czerwoną) na oliwie. Miałam bardzo dojrzałe świeże pomidory i resztkę suszonych, więc pokroiłam je i wrzuciłam do cukinii, z niewielką ilością czosnku, soli i pieprzu. Chwilę wszystko razem podsmażyłam. W tym czasie ugotował się makaron, który połączyłam z sosem, posypałam parmezanem i gotowe - pyszne danie!
Nawet zdjęcia były robione na szybko ... bo przecież kiszki grały marsza ... szczególnie przy takich zapachach. Na szczęście zjadłam już powoli i spokojnie.



Obiecuję, że następnym razem podejdę do tematu poważniej i wykonam danie trzymając się przepisu, ponieważ pieczone warzywa - z pewnością są jeszcze pyszniejsze! Jednak absolutnie nie mogę być głodna, przynajmniej w momencie zabierania się za gotowanie. ;)
M.

wtorek, 11 maja 2010

ZOO.


Miała być deszczowa, zimna niedziela z burzami, a był piękny słoneczny dzień!
W sam raz na Zoo!!
Punktualnie o 10 stanęliśmy pod bramą, kupiliśmy bilety oraz mapę, wybraliśmy wózek, pogawędziliśmy z panią bileterką, przyjrzeliśmy się kaczce, która przyszła na poranną bułeczkę do strażników i niespiesznie udaliśmy się na dłuuuuuuuuugi spacer.
Po dwóch latach od ostatniej wizyty, miałam nadzieję, że podwojona cena biletu znajdzie odzwierciedlenie w tym co będzie można zobaczyć i nie zawiodłam się.
Widać wielkie zmiany. Oby tak dalej!

Czekam na Afrykarium - wizualizacja jest zapowiedzią rewelacyjnej zabawy



Póki co Kotiki to moje faworytki. No i latające nad głowami wielkie czaple mające gniazda na najwyższych kasztanowcach, olbrzymi leniwiec wiszący pod sufitem pawilonu z małpami, maleńkie 20 cm małpeczki biegające po konarach - prawie w zasięgu ręki, piękny pawilon i wyspa gibbonów, rewelacyjne odrestaurowana brama japońska od strony wałów, ogromny wybieg niedźwiedzi ... długo by opowiadać...
Młody Człowiek jak zwykle też znalazł coś dla siebie - obowiązkowo wózek!!, fajną mapę, dzięki której sprawnie odnajdywał drogę na plac zabaw no i hit dnia - maszynę czyszczącą dno basenu Kotików!

ZOO we Wrocławiu to od teraz jedno z moich ulubionych miejsc!
Zapraszam zobaczcie.

M.





















sobota, 8 maja 2010

Miasta moje majem


Majówkę spędziłam odwiedzając miejsca ze wspomnień.

Tych z dzieciństwa w mieście, którego strzeże Tur



i tych z młodości w Mieście Aniołów



oraz Mikołaja Kopernika.



Zakręt złagodniał.
Myśli się wyciszyły.
Majówka drogi spełniła swoja funkcję.

M.

PS. Najlepsza jednak na odstresowanie okazała się trampolina ...