poniedziałek, 27 lutego 2012

Sponsoring.

Niespodziewanie wylądowaliśmy w niedzielny wieczór w kinie. Szybka decyzja i z kilku ciekawych pozycji wybieram: Sponsoring. O dziwo wolne miejsca w ostatnim rzędzie. Herbata, kawa, siadamy w fotelach, wiercimy się zdejmując kurtki, póki jeszcze lecą reklamy, nagle słyszę: Czy to nie Twoja koleżanka? Owszem, dwa miejsca obok, z grupą roześmianych dziewczyn siedzi E. :) Jak to miło spotkać kogoś znajomego, zupełnie niespodziewanie. Chociaż, właściwie - znając jej pasję kinową i chyba słabość? do DCF, nie powinnam być zaskoczona. Tym bardziej że gust filmowy, no bynajmniej co do wyboru repertuaru, mamy podobny :) No bardzo to było sympatyczne.
Tyle okoliczności, a film? Bardzo fajny.
Z filmów Szumowskiej widziałam jedynie Ono i wspominam je raczej traumatycznie, nie do końca pamiętam dlaczego - poza tym, że byłam w ciąży oglądając go w kinie i chyba nie do końca weszłam ze swoja euforią w klimat. 33 sceny z życia czekają na mnie nagrane już od bardzo dawna, jakoś nie mam chwili, by go uważnie zobaczyć, bo zdaje mi się, że to film bardzo wymagający i ciężki, chyba ze względu na temat. Zatem po sponsoringu spodziewałam się podobnego wydźwięku, a tu miłe zaskoczenie.
Temat kontrowersyjny, podany z dziennikarskim obiektywizmem i bez oceniania.  Z odpowiednia dozą inteligentnego humoru, który mnie zaskoczył. Widzimy główną bohaterkę próbującą zrozumieć te młode dziewczyny, miotającą się we własnych przemyśleniach. W filmie  nie zabrakło "śmiałych" scen erotycznych (choc do soft porno -jak to określono chyba we Francji - to mu daleko). Świetna rola Juliette Binoche - uwielbianej przeze mnie od czasów podwójnego życia Weroniki i roli w Niebieskim. Przez moment widzimy Krystynę Jandę w roli matki jednej z dziewczyn - w hmm.. co najmniej zaskakującej stylizacji - ciekawy epizod. Drażniła mnie natomiast Joanna Kulig(Alicja) - mam z nią jakiś niezidentyfikowany jeszcze problem. Druga z dziewcząt biorących udział w wywiadzie (Charlotte) zdecydowanie bardziej do mnie przemawiała. No wyszło, ze poruszyły mnie jedynie kobiety i słusznie, bo to o ich emocjach był film. Sponsoring to jeden z ciekawych obrazów, jakie widziałam ostatnio. Naprawdę polecam.

M.
PS: No i to niesamowite mieszkanie .... przepięknie urządzone, przemyślane, dobrane kolorystycznie. Bajka, ech bajka.
aaa i nie wkleję plakatu, bo mi się nie podoba i już!

sobota, 25 lutego 2012

Milk Shake.

Tyle mam niedokończonych postów. Zdjęcia są, brak czasu by je opisać. A chciałabym bardzo zachować pomysły, smaki i przepisy, które ostatnio wypróbowaliśmy i miejsca w których byliśmy, bo warto. Wiosna pachnie za oknem, wieje okrutnie, ciepło nadchodzi, to może się niedługo (jak co roku) zbiorę by zrobić porządki, wiec jest nadzieja.

Młody Człowiek kocha wszystko co waniliowe, czekoladowe i zimne. Lody wybiera zwykle w takich smakach, ewentualnie ich miks: straciatella. Lenimy się dziś we dwójkę od rana. Zjedliśmy późne śniadanie, a teraz czas na małą przekąskę - dziś faza na wanilię., chociaż brownie jest w planie na później.

Waniliowy Milk Shake - Młodego Człowieka
duża gałka lodów waniliowych
pół łyżeczki cukru z wanilią
zimne mleko - ilośc przykrywająca gałkę lodów w mikserze
miksujemy i gotowe!!!
Mój milk shake był bardziej treściwy, bo dodałam pół banana.

Teraz na pewno dotrwamy do obiadu. :)

M.


czwartek, 23 lutego 2012

Artysta

Niewiarygodne. Poczułam się jak za dawnych czasów, gdy w niedzielne przedpołudnie w telewizji leciało "W starym kinie". Bardzo lubiłam te seanse.
Miałam lekkie obawy, czy aby się nie znudzę na seansie. Oceniłam jednak, że jeśli nie w kinie, to gdzie ten film będzie się lepiej oglądało? I to była racja. Artysta to film przesympatyczny, radosny, wzruszający. Zupełnie inny od wszystkiego co dotąd widziałam. Stary pomysł, świeże wykonanie. Pięknie, przezabawnie, pysznie! Jeden z milej spędzonych w kinie wieczorów ostatniego czasu.
Nieme kino górą. Optymistycznie i z uśmiechem.
M.

niedziela, 12 lutego 2012

Ciasto marchewkowe

Zaciekawiło mnie na facebookowej stronie "Moich wypieków" to ciasto marchewkowe, bo miało być najlepsze.
Hmm - pomyślałam... wygląda nieźle. Muffiny marchewkowe, co prawda nie weszły do stałego repertuaru, jednak chciałabym zmienić ten fakt. Składniki.. oprócz marchewki, ananasy i orzechy - brzmi obiecująco, jakiś tajemniczy "frosting" do przełożenia... no muszę sprawdzić cóż to za cudo.
No i sprawdziłam. Upiekłam ciasto - choć niemałego kłopotu narobiło mi przeliczanie na szklanki, gdyż szklanki o standardowej pojemności nie posiadam,a  miarka niestety się stłukła. Niemniej - wyszło! Miarkę kupię potem. Ciasto stygło, a ja udałam się na przemiłe spotkanie. Wieczór, -12 stopni na dworze, a my w poszukiwaniu ciepłego miejsca, w którym mogłybyśmy pogadać - trafiłyśmy do SPEAKAESY. Miło, przytulnie, sympatycznie. Podobno pyszne ciasto, moja ulubiona herbata, co prawda słaby grzaniec - ale to lokal nawiązujący do czasów prohibicji ... wiec jakoś to można wytłumaczyć. Wrócę tam... chociażby by sprawdzić jak smakują kanapki z łososiem, albo wypić kawę i poczytać zdjęty z półki kryminał. No i puszczali Basię! Gdzie jeszcze puszczają Basię. :)
Po powrocie w okolicach 1, postanowiłam dokończyć dzieła z ostudzonym ciastem (podobno nie jestem całkiem normalna). Zabrałam się za "frosting", który wyszedł o niebo za słodki... następnym razem skoryguję ilość cukru pudru (niepełna szklanka pewnie też wystarczy).
Tak - następnym razem! Bo na pewno będzie następny raz! Naprawdę jest najlepsze!





M.

sobota, 11 lutego 2012

RÓŻA

Piękny prosty obraz, oszczędna muzyka. Brudne, zbolałe, pomarszczone bólem twarze opowiadają straszną, tragiczną historię. Historię pokazującą ludzkie okrucieństwo w sposób wręcz odczuwalny na własnym ciele, pochłaniającą całkowicie uwagę i zmysły. Historię pięknej, opiekuńczej, tkliwej, uważnej, ofiarnej i delikatnej miłość.
To trzeba zobaczyć.

M.