piątek, 29 listopada 2013

Tram

Lubię te chwile o poranku, gdy z kubkiem herbaty z sokiem malinowym w ręku przymierzam miasto tramwajem. Z radiem na uszach, czytając gazetę czuję,  że to mój czas, którego mi brakowało.
Wiem, wiem dziwną jestem,  ale to lubię i już.

czwartek, 28 listopada 2013

Płynące wieżowce

A miało być tak pięknie...  a było średnio. Sam problem- bardzo aktualny - to chyba idealny wątek filmowy. Jednak ktoś tu nie wykorzystał szansy. Film dłuży się,  wcale nie bulwersuje tak jak to opisują. Fakt parę razy w milczącej scenie wręcz poczułam emocje bohaterów...  ale to tyle. Poza tym banalny jest koniec tej historii, pewnie możnaby mi zarzucić, że przesadzam, bo to zwykle życie, tak jest w Polsce i tyle. To nie Hollywood z happyendem, a ja po prostu chciałbym by ta historia była jakaś, żeby zapadła w pamięć i jednak zmieniła nasz światopogląd, a nie ginęła w stereotypach. Chciałam mieć ją w głowie na dłużej, a jedyne o czym rozmyślań to bajeczna tapeta w motyle - w przedpokoju mieszkania matki Jakuba - ot co!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Sekrety miłości

Niezawodna kinomanka E. wyciągnęła mnie na dokument - Sekrety miłości.
Lubie takie spontaniczne wyjścia. Nie lubię z nich tak szybko wracać, jak dziś!

Film był kręcony w Rosji, Francji, Polsce, Papui Nowej Gwinei, i w Himalajach, a bohaterowie filmu opowiadali o tym, czym dla nich jest miłość.
Historie - szczególnie z krajów europejskich - były mocno nieszablonowe, rzadkie, niepospolite. Sprawiło to, że w zestawieniu z plemiennymi miałam tylko jedno skojarzenie.
Zmierzamy w kierunku plemiennego modelu rodziny.
Co najmniej trójkąt!
Olaboga!! Dokąd to zmierza?




niedziela, 10 listopada 2013

Anita Lipnicka

Koncert za mną.

Nowa płyta mnie jakoś nie porwała, natomiast porwało mnie oświetlenie koncertu. Było Fantastyczne!! - dokładnie tak pomyślałam w trakcie występu. Światło grało magicznym klimatem, zdecydowanie podbijając dynamikę repertuaru. Sama wokalistka - zachwycająco zwyczajna, żartobliwa w rozmowach z muzykami i publicznością, eteryczna i oczywiście piękna. Z nowych piosenek zapamiętałam - jak to już w Rejsie klask zauważył jedną, która już znałam - i została ze mną na resztę wieczoru. Chyba najbardziej wciągnął mnie jej baśniowy nastrój, współgrający ze światłem.
Hen, hen  - jak dodała Anita (kura, kura) ;)



Piosenki przywołały wiele wspomnień. Jedne z nich wyłoniły sie z zakamarków pamięci o czasach bardzo dawnych, gdy występowała z Varius manx, a ja byłam bardzo młoda. Dzięki świetnym nowym aranżom piosenki "Zanim zrozumiesz", czy "Piosenka księżycowa" zyskały wiele blasku. Fajnie, że zagrała je na bisy. Został miły smaczek :)
Inne były całkiem świeże, sprzed kilku lat, gdy ukazał sie album "Hard land of wonder".
Melancholijny, poruszający, głęboki. Dla mnie najlepszy. Niezmiernie sie ucieszyłam, gdy pojawiły się piosenki i z niego.
Nie doczekałam sie jednak ulubionej, tytułowej "Hard land of wonder". Ale to nic, płyta - dawno nieodkurzana czeka na półce. Już inne emocje rządzą moim życiem, niemniej chętnie sięgnęłam, bo to taka prawdziwa muzyka na długie jesienne wieczory.



A pokoncertowym słowem klucz została rzeżucha.

A królem wieczoru MYRPHY'S - pycha :)

poniedziałek, 4 listopada 2013

o głupocie ...

Już myślałam, że trwając tyle lat w jednym zawodowym punkcie, doczekałam się zmian na lepsze...
Że ktoś uwierzył, poznał sie, docenił.
Myślałam, że to pokora mnie tam zaprowadziła.
Dziś zważywszy na obrót sytuacji  perspektywicznej, w dziwaczną
stwierdzam kategorycznie, że to jednak była głupota.

Pytanie dokąd teraz zaprowadzą mnie te wnioski....