wtorek, 18 października 2011

a niech to ...

No szlag by to trafił, gęs kopnęła, toż diabli nadali ....
Mnie się po prostu chce dziś płakać, z bezsilności beczeć normalnie....
tylko to zupełnie nie działa mobilizująco.
Choć ktoś kiedyś powiedział, że czasem trzeba zejść na samo dno ... tylko ja cholera złażę i złażę ...

A niech to szlag!
Jak już nie mam na siebie pomysłu to idę pobeczeć.
A co mi tam.
M.

Kiedyś M. podesłał mi to na pocieszenie ...



wykorzystałam już starą znajomość, żeby się pożalić ... to do kompletu posłucham
thx M.

no ale to jest zdecydowanie lepsza opcja:



When I get sad, I stop being sad, and be AWSOME instead. True story!

ponownie dzięki M.

piątek, 14 października 2011

Buka nadchodzi ...

Widzę swój oddech! Zakrzyknął Młody Człowiek dziś o poranku, gdy biegliśmy do pobliskiego sklepiku po krówki na Dzień Nauczyciela.

W istocie, 2 stopnie to już prawdziwa jesień i oddech, jak mgiełka, unosi się w powietrzu. Ale to też jest przyjemne. I mgła poranna jest przyjemna... uwielbiam wstawać rano i widzieć za oknem tylko mleko, albo dziwić się kto w nocy ukradł pobliski kościół.
Dziś na przykład dowcipna mgła zwinęła Sky Tower. No i ten widok był spektakularny. Jakby ktoś tego kolosa wymazał z obrazka. Niesamowite.
Najfajniejsze jest jednak, gdy przez mgłę zaczyna prześwitywać słoneczny dzień.
Jak dziś.

Miłego weekendu.
M.

PS: Buka jest blisko! - jakby powiedziały Muminki.

czwartek, 13 października 2011

krótko

Ciągle nie ochłonęłam po koncercie ...

Ale dzień dziś piękny, tym bardziej, że rozpoczęłam okres odbierania zaległego urlopu w drobnych częściach... więc kończę wcześniej. Poezja!

A z Młodym Człowiekiem - którego rano miałam ochotę wysłać w Kosmos... zrobilismy teatrzyk lalkowy. Stoi pomalowane wielkie pudło, jutro planujemy wykończenie cudaka.. to jakieś foto wrzucę :) Pomysły na innowacyjne rozwiązania techniczne ma mój pierworodny rewelacyjne. Premiera sztuki "Jacuś i podróż z Wrocławia do Gdańska" zbliża się wielkimi krokami.

Zmykam spać, bom wykończona wrażeniami.
M.

Myzyczna Strefa-Magiczna Strefa

Rewelacja!!!!! po prostu mistrzostwo świata.

Nat Queen Cool - świetnie, ciekawie. Piękny głos Natalii.. Jestem jej fanką odkąd zobaczyłam na żywo Miloopę. Piękny głos.. zazdroszczę. Piękny głos i fajne bardzo charakterystyczne kompozycje. Miód na moje ucho. Mniam!

Kuba Badach...
Prawda jest taka, że kochamy się z I. w nim od szkoły średniej (w myśl zasady - jeżeli kochać to nie indywidualnie) Miłość nasza platoniczna pozostała i trwa już około 20 lat ... U mnie dziś zdecydowanie podsycona emocjami po koncercie. Po repertuarze Andrzeja Zauchy spodziewałam się powagi, zadumy, łezki w oku ... a tu na scenie 7. świetnie czujących się z sobą muzyków, bawiących się dźwiękami, Kuba rzucający żartami i podrygujący jak John Travolta... Moc energii, pasji i radości. Przepiękne kompozycje, świeże aranże, genialny wokal, mistrzowscy muzycy. Mogłabym tak długo... Pięknie było - uśmiech nie schodził mi z twarzy cały koncert, a na bis po twarzy popłynęła mi sentymentalna łza przy "7 roku", a tak wzruszyć mnie trzeba umieć. Jakże piękne są to piosenki.
Wielki szacunek dla wszystkich artystów.

Right now - Nat Queen Cool siedzi mi w głowie i posiedzi pewnie długo. Czekam na płytę!



Kuba... talentem mnie onieśmielił.. nawet nie spróbowałam poprosić by podpisał mi płytę którą chomikowałam w torebce.

pięknie było, przecudownie, wesoło i pysznie...
mam apetyt na więcej takich emocji, takich dźwięków, takiej energii...
czekam na płyty

Nie mogę zasnąć, nucę...

Tomorrow,
my sorrow will be gone I know

M.


PS" Patrząc na ludzi którzy wykonują coś z pasją... zazdroszczę im tego, ze ich praca ma dzięki temu ma tak wielki ładunek energetyczny.
Naiwnie liczę, że kiedyś odnajdę swoją energię.
PS2: - jeden mankament,, o którym musze wspomnieć. Sadzanie ludzi na krzesłach na koncercie jest zbrodnią ,,,

poniedziałek, 10 października 2011

Nalewka cytrusowa.

W związku z tym, że malinówka wyszła wyśmienicie... i z tego powodu już "wyszła", bez leżakowania, a na nową nie ma raczej szans .. bo malin brak. Postanowiłam nastawić coś innego i po krótkich poszukiwaniach padło na cytrynówkę. Zwykle niczego poza ciastem nie robię dokładnie zgodnie z przepisem.. więc i tutaj, się nie powstrzymałam i zmieniłam wiele.
Po modyfikacji przepis wygląda tak:
3 cytryny i 1 pomarańcza - wyszorować cieniutko obrać ze skórki i wycisnąć sok.
skórki zalać 0,7 wódki (nie wiem czy nie będzie za słaba.. będę próbowała). Dorzucić kawałeczek startego imbiru.. minimalnie do smaku i 2 goździki. Sok zmieszać ze szklanką cukru i 2 łyżkami miodu. Porządnie wymieszać niech się rozpuści. Odstawić. Jutro - najdalej pojutrze mam zamiar połączyć płyny i trzeba będzie próbować.
Liczę, że się świetnie nada na przeziębienie. :)

M.

niedziela, 9 października 2011

DAAS & swing

Jak sobie uknułam, tak zrobiłam.
Maleńka sala POLONIA w DCF. Pierwszy raz byłam zadowolona, ze siedzę w drugim rzędzie. Klimat fajny, przyjemny, mało ludzi (co dla mnie jest ok, choć marketingowo to nie za bardzo).
Zasiadłam, na początek dwa zwiastuny filmów: które zapewne będzie można obejrzeć DCF. Przepis na miłość- francuska komedia o dwojgu nadwrażliwych ludzi. Film bodajże nakręcony przez twórcę Amelii oraz Żelaznej Damy z Meryl Streep - no toto koniecznie!!! Nie było reklam!!
No i film...
Zdjęcia dla mnie bardzo fajne, podkreślają mistyczno-magiczny klimat panujący w filmie. Piękne wnętrza i plenery. Miedzy innymi Zamek Książ, Wojanów, Lubiąż, Wrocław. No a historia... Porywająca nie była, ba! nawet momentami brakowało jakiejś dynamiki, bo zaczynałam się nudzić. Jednak aktorsko według mnie ciekawie. Chabior i Gonera - jakby jeźdźcy Apokalipsy - lekko przerażający; Chyra - zagubiony, niewierny, prześladowany; Bonaszewski - poruszony chorobą zony, chcący dociec prawdy o Franku, skonfundowany obrotem sytuacji; Łukaszewicz - jako Frank z subtelną tajemnicą w oczach i sposobie bycia oraz mała rola powiedziałabym komediowa - Danuty Stenki. Czegoś mi w tym filmie jednak parkowało. Na samym początku, pomyślałam, że będę się bała, że duchy, że jakieś nieopisane straszne coś tkwi w tym DAAS, jednak szybko to wrażenie minęło, pomimo nieodkrytej istoty owego DAAS. I może ten pierwiastek grozy to ta przyprawa, której brakuje scenariuszowi. Ogólnie rzecz biorąc film nie był zły, a historia okazała się uniwersalna, wszak uwikłanie w układy, bardzo przystaje do dzisiejszej rzeczywistości.

To się rozpisałam. :)
Czas na rogaliki z powidłami i herbatę. W końcu dochodzi 5 o'clock.
M.

PS. W Sieście właśnie słucham Duetów Tonyego Bennetta, zresztą cały tydzień była to płyta tygodnia w RAMie. Piękne swingowe melodie wyśpiewywane ze współczesnymi pop gwiazdami bardzo przypominają mi cudo, które kiedyś piłowałam na kasetach magnetofonowych. Duety Franka Sinatry. To były czasy :)

Energetyczny Tony:



i Frank



i na koniec Frank & Tony



Oj mogłabym tak długo. Chyba zamówię tą płytę u Mikołaja.. w sumie już pora.

sobota, 8 października 2011

Daily routines

Mówi się nie chwal dnia przed zachodem słońca i jest w tym wiele prawdy. Jednak wystraszona prognozami donoszącymi o ciągłym deszczu i zimnie okrutnym, nie mogę się nie cieszyć z tego słońca co za oknem. Co prawda czasem kropi, co prawda 10 stopni... ale świeci. W końcu to jesień.

Nietypowo zaczęłam dziś dzień. Od jogi na głodniaka o 9 rano.
Nietypowo, ale rewelacyjnie! Nietypowo ale chętnie uczyniłabym z tego zasadę.
Śniadanie dopiero skończyłam. Siedzę odpoczywam i nic nie muszę. Same luksusy.
Kawa z chmurą mlecznej piany i grzanki z łosiem.


Do ucha śpiewa zasłyszana z rana w samochodzie NOVIKA, która zostanie tematem przewodnim dnia.
Rozmyślam co dalej...
Może kino.. kusi mnie Daas (ale do seansu pół dnia jeszcze), spacer kusi.. ale katar męczy.
Zobaczymy...
Niech płynie ten dzień. Niespiesznie.

M.

Swoją drogą, ten tekst jest genialny:

"life is full of colours" - so they say
but every day seems pretty much the same
all the little things we do and don't even control it
unconscious repetition embedded in our minds
what you do is always up to you
you can change your life by changing views
all the rules that blind you are only in your head
all the things around you can be rearranged
there ain't no force no master plan
it's your free choice, your solid ground
you never let a day go by without your routines

first impression happens to mislead
share a flat and things become more real
what you like to eat and when how you take your bath
simple little habits that mean so much
time to realise you'll never win
compromise could save many tears
better to accept than change a thing yourself
after all we're humans there must be a way
there ain't no force no master plan
it's your free choice, your solid ground
you never let a day go by without your routines

just for one day try to break free
to see how much you need daily routines
wake at noon or get an early start
eat your breakfast in bed or have a sweet at night
there ain't no force no master plan
it's your free choice, your solid ground
you never let a day go by without your routines


czwartek, 6 października 2011

Witamy

ANTONIEGO !!!!

Samych wspaniałości w życiu maleństwo! :)

PS: I w ten sposób mój syn, bez mojego udziału, został starszym bratem!

środa, 5 października 2011

Urodzinowo

SAMYCH SZCZĘŚLIWOŚCI URODZONYM DZIŚ:
WIELKIEMU MŁODSZEMU BRATU, SYLWII I ASI.


M.

PS: trzymając kciuki cicho czekam czy Ktoś jeszcze zaszczyci zacne grono...

W pigułce.

Jesień sypnęła obfitością ciekawych wydarzeń.
W poprzedni weekend po Kreskówkach we WROart - naszym ulubionym miejscu na niedzielne wczesne popołudnie, po pikniku w Parku Staromiejskim - z kanapkami, jajem gotowanym, wata cukrową, karuzelą i bańkami przelotem znaleźliśmy się na Jarmarku ekologicznym w pobliżu Kościoła Św. Magdaleny. Jakież tam były cuda, jaka piękna biżuteria, ceramika, smakowite chleby, miody, wędliny... Szczególnie przypadły mi do gusty te kobiety:



Ech. Chciałabym być wszędzie, dotknąć wszystkiego, a czasu brak.
W kinie najchętniej spędzałabym wszystkie wieczory, kusi teatr, wystawa, muzyka.

Póki co dzięki fb wybraliśmy się z Młodym Człowiekiem na Muminki - ściślej Lato Muminków do Teatru lalek!


Jedno słowo oddaje najlepiej to co czułam wychodząc ze spektaklu - REWELACJA! Polecam wszystkim dużym i małym tę przygodę, nawet tym ortodoksyjnym miłośnikom słuchowiska muzycznego z 78 roku (bodajże) do których sama należę. Świetne kostiumy, rewelacyjny kontakt z publicznością, oprawa muzyczna na piątkę. Chętnie poszłabym zobaczyć to jeszcze raz, no a na pewno wybierzemy się jeszcze na jakiś inny spektakl. Teatr Lalek dostał od nas Wielkie Brawa!

Na co teraz czekam? Na festiwal dyni, aby porobić piękne zdjęcia.
Chętnie wybrałabym się do kina na "Drive"- ale się nie zapowiada, niestety.

Niecierpliwie czekam też na koncert. Po gorączkowych poszukiwaniach i dzięki pomocy "Pana Redaktora Kochanego" - ostatnie bilety odnalazłam w MM na Bielanach. Niezwłocznie nabyłam jeden. Teraz mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć w środę do radia zgodnie z planem. Muzyczna Strefa Radia Ram tym razem z Nat Queen Cool i Kubą Badachem - to dla mnie kolejna delicja. Kuba - uwielbiany przeze mnie od lat (tak, tak około 20) - rewelacyjny w utworach Andrzeja Zauchy i Nat Queen Cool ze zmysłowym głosem Natalii Lubrano. Uczta na wysokim poziomie. Mam nadzieję się nie zawieść. Czekam... przekonam się.

A co poza tym? Rozmyślanie o priorytetach życiowych i wyborach. Chęć zmian przytłaczana rzeczywistością. Decyzje, myśli, relacje, wyzwania...
O takie na przykład konwersacje z rosyjskiego co poniedziałek.
Ot życie, które ciągle przyspiesza tempo... mimo jesieni.
M.

Ten kojący głos...

wtorek, 4 października 2011

myślami blisko H.

Miałam napisać kilka słów, ale przy kubku gorącej czekolady siedzę i myślę o H.
Myślę ... jakby to miało coś pomóc. A może pomaga ... oby pomogło.
Życie bywa czasem okrutnie trudne.

M.

Księżyc za oknem melancholijny.
A w uszach brzmi tylko Don't give up.