niedziela, 29 sierpnia 2010

Powrót Syna Urośniętego.

Wrócił dziś Młody Człowiek. :)

Dwa miesiące temu wyjeżdżał mały chłopczyk... wrócił kawał chłopa z ubitym ciałkiem i wielkimi rękami... i szantażuje mnie, że jak mu nie dam krówki to nie da mi buziaka i nie będzie mnie lubił! Oczywiście nie uległam! (ale Babcia już była gotowa!)
Ktoś mi podmienił dziecko! Czas jest wredny!

Tak dziwnie, jak go nie było, tak dziwnie jak już jest.
Chwile będziemy się do siebie przyzwyczajać, ale będzie dobrze!
Najważniejsze, że mam po co wstawać z łóżka i dla kogo zdrowieć.

Dobrze, że już jest ten mój Kochany Mały Mężczyzna.
M.

środa, 25 sierpnia 2010

M. i edukacja

Dziś ja chora, ledwo powłócząca nogami rachityczna (ostatnimi czasy) osóbka zawiozłam swoje cztery litery w towarzystwie Obstawy w kierunku Uczelni kształcącej mądre głowy, by zapisać się na studia.
Odważna to decyzja, jak na mnie. Bardzo.
Teraz oczekuję z lekkim podenerwowaniem i ekscytacją na pierwsze wiadomości, czy podanie rozpatrzono pozytywnie i kiedy zaczynam.
A potem będę się zmagać ze słabościami własnego zaśniedziałego już umysłu, by pojąć te wszystkie skomplikowane rzeczy, o których długimi godzinami, w upragnione wolne weekendy, będą opowiadać superpecjaliści.
A wszystko po to by było lepiej.

Obym dała radę! Będę trzymała za siebie kciuki :)
M.

PS. Poczułam się tak młodo błądząc po kampusie w poszukiwaniu miejsca, gdzie trzeba było złożyć dokumenty... Bezcenne!!

sobota, 21 sierpnia 2010

Czego potrzebuje chory?

Siedzę w domu, ruszam się ile mogę, czasem boli, czasem szczęśliwie nie.
I myślę, i boję się.
Mam opiekę, wiec czego mi trzeba?

Trzeba mi wsparcia, przytulenia i nawet złudnych zapewnień, że wszytko będzie dobrze, gdy sama już nie mam siły - a to trudna sprawa jest.

Nawet Młody Człowiek wracać nie chce.
No nic mnie jakoś optymistycznie nie nastraja ostatnio.

Moze jutro.
M.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Szlag by to trafił ....

i mucha by opluła, i gęś kopnęła, i ... ech no!
Oczywiście znowu trafiło mi się kilkudniowe szpitalne SPA - cała kupa bólu i nerwów. Nie mogło być za prosto. Liczę, ze jeszcze kilka dni zmiany opatrunków i sprawa skończy się definitywnie. Mam już dość łóżek, obchodów, opatrunków, szpitalnych kibli i szpitalnego żarcia. Ile można?!
Dziś miałam mały test. Starcie ze służbą zdrowia w wersji czystej - czyli Przychodnia!!!!!! O zgrozo! Zarejestrowana na 13-tą przyjechałam uprzedzona o dodatkowej kolejce 12.30., o 14.30 weszłam i tak poza kolejnością,jakimś cudownym zbiegiem okoliczności (znienawidzona przez resztę oczekujących), potem pobiegałam po szpitalu za własnymi wynikami, bo przecież człowiek jak jeszcze wczoraj leżał plackiem, to już dziś śmiga jak fryga!
Ludzie - powiedzenie, że trzeba mieć dużo zdrowia by chorować to święta prawda!!
Kiedy ja w końcu odpocznę? Chyba mi się należy co? Każdemu się należy, to i mnie!!

Idę odetchnąć po dzisiejszym maratonie. Jutro powtórka z rozrywki.

Szpitalna szwendaczka
M.

wtorek, 3 sierpnia 2010

Ojej, ojej, ojej

I leżę tak w tym łózko, bo sił mało. Wszystko mnie boli nawet od samego leżenia. No i cóż tu robić?? Czytać jakoś nie daję rady, więc albo szperam coś w komputerze, albo nadrabiam zaległości filmowe (choć zasoby mi się powoli kończą) albo niestety co najprostsze... oglądam telewizję. Olaboga! Chyba mi się mózg zagotuje. Zwykle TV stoi nieużywany, ewentualnie Młody Człowiek ogląda bajki, lub ja jakiś uprzednio nagrany serial - co pozwala uniknąć wrzaskliwych reklam. Jak teraz mam okazję obcować z tym ambitnym dopołudniowym materiałem proponowanym w wakacje, który pewnie niewiele odbiega od tych bzdur serwowanych na co dzień, to robi mi się jeszcze bardziej słabo. Wyłączyłam to pudło, już wystarczająco mnie zatruło. Zdecydowanie wolę moje myśli i ciszę. O tak.... cisza... i deszczowy dzień za oknem. Książka by się przydała. Chyba jednak spróbuję zmusić głowę i wrócę do E.Gilbert "I że cię nie opuszczę.." choć czytanie jej idzie mi jak krew z nosa (a poprzednią połknęłam jak artykuł w gazecie). O właśnie!! Gazeta! Muszę poprosić kogoś znajomego o jakiś kolorowy miesięcznik, albo tygodnik. To chyba nienajgorszy pomysł.
Oby tylko nie włączać upiornego czarnego pudełka!!
Idę zaparzyć herbatę (zajmie mi to jakieś 30 minut ale warto) i ciut poczytam - by się odtruć!
horyzontalna M.

PS. Moje ostatnio dość skąpe czytelnicze wyniki poprawiła książeczka przeczytana w szpitalu. Niegrzeczni Bogowie, M.Philips - ot takie czytadełko miłe i wesołe.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Begining of the End.

Dziś,
po kilku latach miotania się,już ze spokojem i pewnością decyzji, w końcu, zadział się pierwszy z formalnych etapów uporządkowywania mojego życia.

Nieoczekiwanie uroniłam nad nim łzę.

Chyba, jak człowiek jest bardzo z czymś (kimś)związany, to żaden czas nie jest w stanie wyzuć go kompletnie z uczuć i emocji.
Mimo wszystko.

A życie płynie sobie dalej.

M.

PS: Oj ciężkie, długie, smutne i samotne to lato.
Ciekawe co przyniesie jesień? Już czekam jesieni.