środa, 19 maja 2010

New York, I Love You i New York w tle


New York I Love You
W kinie byłam w sobotę do południa... od tego czasu biję się z myślami - próbując określić czy właściwie podobał mi się ten film, czy bardzo chcę by mi się podobał ... ale boję się przyznać, że nie.

Chyba musiałabym zobaczyć go ponownie.
Wracając pamięcią do pojedynczych historii, uśmiecham się do siebie, lub rozmyślam zadumana. To chyba dobrze. O to chodziło by pomyśleć, a nie łyknąć i od razu stwierdzić czy było dobre.

Chciałabym zobaczyć kiedyś New York - może wtedy do końca poczuję ten film.
Może na 40 te urodziny?? To byłby świetny plan - no i jest kilka latek na zbieranie funduszy.

Co nas kreci co nas podnieca
Nowego Woodyego Allena widziałam już ze 3 tygodnie temu i tutaj nie mam wątpliwości - jestem zdecydowanie na tak. Coś mi się zdaje, że jestem zupełnie bezkrytyczna wobec jego twórczości. Za to polski tytuł - jak zwykle szkaradny! ;)

Zatem cel NYC - przed kolejna zmianą kodu !!

M.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

ciekawe, dlaczego Polacy akurat tak przetłumaczyli ten tytuł? No ale nie ulega wątpliwości -Allen to mistrzu :)

pozdrawiam!

Mała Mi pisze...

Nowy Allen jest świetny :) zgadzam się, a pierwszy film o którym piszesz właśnie nie wiem... wybrać się czy nie... obsada mnie pociąga :)
Ale przewiduję średniość nie do zniesienia...

Tomaszowa pisze...

Moi przyjaciele właśnie wrócili i już planują kolejny wypad. Podobno niesamowite miejsce :) Trzymam kciuki :)