niedziela, 25 lipca 2010

Dzień trzeci - mixtura.

Donoszę na świeżo.
Niezłą dziś sobie sprawiłam miksturę... i przy okazji wysiłek fizyczny. Zaczęło się potwornie: deszcz, automaty biletowe wszystkie do których podeszłam albo miały mnie w nosie, albo mnie okradały. Nienawidzę tego.
W Capitolu nieźle zmarzłam a siedziałam tam chyba z8 godzin dziś, ale było warto.
Najpierw Carlos - historia znanego terrorysty. Kontekst polityczny jak zwykle jest mi obcy, ale mimo to film uważam za ciekawy, jednak przydługawy niestety.
Potem krótka przerwa i Życie z wojną w tle. Historia członków rodzin trzech sióstr - osób kompletnie odmiennych osobowościowo, pod względem stylu życia i statusu materialnego, na które spadły chyba wszystkie możliwe tragedie rodzinne (no w każdym razie wiele). Chwilami zabawna, chwilami mocno refleksyjna. Bardzo mi się podobało.
Mała przebieżka przez miasto i podróż do domu po auto... jak już się na mnie komunikacja miejsca tak wypina. Krótki obiad i Europejskie debiuty animowane krótkometrażowe. Coś zabawnego, co zaangażowanego, coś sentymentalnego, coś psychodelicznego ... nie wszytko niestety obejrzałam uważnie, bo przyszło lekkie zmęczenie.
Znowu przebieżka przez miasto i znowu Capitol. Tym razem premiera Briana de Palmy - Na gorąco. Mocny film. Publika wychodziła z niego w milczeniu.
I znowu spacerkiem przez miasto do Heliosa - na coś co mnie rozbroiło.
Powrót Kapitania Niezwyciężonego - Philippe More'a To miał być pojechany film - musical o antysuperbohaterze alkoholiku, który walczy z nazistami - to nie mogło być normalne:) jednak atak odkurzaczy przerósł moje oczekiwania :)
To było prawdziwe nocne szaleństwo. Polecam, świetny humor - coś film ma jakieś 30
lat!!
Zmęczona jestem diabelnie, ale podobała ami się ta mieszanka :)
Jutro na szczęście mogę się wyspać.
M.

1 komentarz:

Ivt pisze...

Czyli Kapitan Niezwyciężony pozostał Niezwyciężony :)