niedziela, 24 stycznia 2010

Zaskakująca Niedziela.


Od rana dziś planowałam lenistwo ...
Dzień rozpoczął się miło. Za oknem piękny, bardzo mroźny słoneczny poranek, a w domu, w cieple, nigdzie się nie spiesząc można leżąc jeszcze w łóżku wypić gorącą KAWĘ.



Zaparzyłam podwójne espresso z mieszanką przypraw korzennych. Spieniłam ciepłe mleko. Posypałam wanilią i zmielonym karmelem ... Do tego kilka ostatnich pierników poświątecznych, ulubiona gazeta oraz spokojnie bawiący się Młody Człowiek ... poezja ... Tak lubię!

Reszta dnia również poszła zgodnie z planem. Jak na mnie lenistwo zdecydowanie się udało ...
No, z małym wyjątkiem...
Pokusiła mnie tylko monstrualnych rozmiarów Góra prania - które już od kilku tygodni czekało na bliskie spotkanie z żelazkiem. Niemniej - podłączona milionem kabelków do komputera - obejrzałam w tym czasie, prasując w jakiejś jogicznej pozycji - odcinek House'a, a Młody Człowiek wgapiał się bez słóweczka (zwykle się emocjonuje i zachęca do towarzyszenia mu w oglądaniu) w kilka odcinków Scooby Doo. Od dziś - uwielbiam Scooby Doo - oczywiście w rozsądnych dawkach - bo nie jest to najmądrzejsza bajka.

Bawiąc się dziś z Młodym Człowiekiem doznałam pewnego objawienia na własny temat.
Nie cierpię piłki nożnej ... chociaż, a może dlatego, że byłam nią skutecznie katowana przez pewien długi okres mojego życia. Nie cierpię wrzasku stadionowego i chamstwa , a już szczególnie nie cierpię jak gra Polska Liga, a nie daj Boże - Reprezentacja ... i znowu ktoś powszywał im w skarpety po 10 kilo ołowiu i rozmagnesował kompasy - więc walą w swoja bramkę i poruszają się z prędkością karawany poszukującej wody trzeci dzień ! Polska piłka jest ... słaba (delikatnie mówiąc) a inne Ligi ... hmm ..., no tu można by pooglądać - byle nie za często! Przystojni mężczyźni, wartka akcja... ale są przecież ciekawsze rzeczy do roboty, szczególnie w niedzielne popołudnia, w które te emocjonujące rozgrywki zwykle mają miejsce.
Zatem Młody Człowiek nie ma we mnie wsparcia jeśli chodzi o rozwój ducha sportowego!
I tu się myliłam ...
Młody Człowiek dostał w prezencie PIŁKARZYKI i co ?? Matka gra z nim jak szalona, drze się jak na stadionie ku niekłamanej radości Młodzieńca.
Sama się dziwię ile zapamiętałam powiedzonek komentatorów sportowych. Nasze ulubione to: Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić! Mamy niezłą zabawę i chyba mój własny syn zobaczył mnie w innym świetle. Ba! Samą siebie zaskoczyłam! Ku własnemu zdziwieniu stwierdziłam, że gdzieś wewnątrz jestem Kibicką! Widać regularne wystawianie nawet opornego delikwenta na działanie danego (nawet znienawidzonego) czynnika powoduje, że się z nim oswaja, a nawet go przyswaja! (Jest w tym wniosku pewna nadzieja, dla matek powtarzających dzieciom nad uchem jedyne najprawdziwsze prawdy życiowe!)
Całe szczęście umiałam się tym odkryciem sportowym jednak cieszyć.

Codziennie uczymy się czegoś nowego o sobie. To chyba dobrze.

Pranie pokonane, prasowanie też, lekcja lenistwa odrobiona - więc czas pójść spać, by jutro stawić czoła nowym wyzwaniom.
Oby jutro świeciło słońce ...
Oby ten tydzień przyniósł pozytywne rozwiązania ...

M.

5 komentarzy:

Ivt pisze...

uwielbiam leniwe niedziele!
szczególnie te z filmem i prasowaniem ;)
szklanka i ciasteczkami smaka mi narobilaś!
i prosze zdjęcie piłkarzyków! zwizualizowac sobie to musze!

Unknown pisze...

Piłka jest okrągła, a bramki są dwie!
Forza M.
:))

Anonimowy pisze...

piękna ta kawa! juz sobie wyobrażam, jak cudnie musiała smakować mmmm! :)

Tomaszowa pisze...

A poczekaj jeszcze jak kiedyś znowu Ktoś zacznie Cię katować piłką nożną i będzie bardzo miło i sama zaczniesz pierwsza kupować bilety na mecze. Wydziergasz szaliki... :))))
Oraz zmienisz nazwę bloga na: "Mój ulubiony sport" :)))

M. pisze...

TOMASZOWO!!!
Na litość ...
Nie strasz!!!
;)