poniedziałek, 4 stycznia 2010

Rosół.


Mam pewną słabość ... Uwielbiam rosół!
Kiedy go ugotuję lub ktoś mi go podaje, potrafię zastąpić nim cały obiad, bądź jeść go przez cały dzień (dwa - jeśli wystarczy) na każdy posiłek. No tak mam i koniec...
Z innymi zupami czasem też tak miewam... ale z rosołem zawsze!

Dziś rano zajrzałam na bloga Patrycji - który ubóstwiam oglądać i czytać od jakiegoś czasu. (Polecam - jest po prostu piękny!)
Zajrzałam i ... i już wiedziałam od czego dziś nie ucieknę!
Rosół!
Cały dzień rozmyślania o rosole ... niemniej dopięłam swego!

Nawet Młody Człowiek współpracował. Jako, że Noworocznie objawił się M. jako Syn Idealny, dał się bez większego problemu (przy pomocy gałki loda blumisiowego) namówić na nudne zakupy. Uprzyjemniał je sobie oczywiście wrzucaniem mi do koszyka różnych dziwnych przedmiotów, w wyniku czego - sama nie wiem jak - stałam się posiadaczką papryki ostrej, szczypiorku suszonego i cebuli grillowanej. Dobrze, że na tym się skończyło, bo miał też w ręku przyprawę do flaków, dziwny otwieracz do wszystkiego, garnek, czajnik i jeszcze parę innych rzeczy.
W sklepie było prawie wszystko, co zgodnie z przepisem powinno wylądować w garnku ... oprócz rzeczy najprostszej - udka kurzego! Niemniej nie przeszkodziło mi to i podudzie luzowane z indyka zastąpiło kurze.
W przydomowym "supermarkecie" nabyłam nawet białe miseczki do zupy - bardzo podobne do tych, które są na zdjęciach!
(Nie ma to jak kompletnie zwariować. No ok - może nie kompletnie - garnki też były podobne, a nie kupiłam!)

Przyszliśmy do domu ... i zaczęło się gotowanie!
Oczywiście ambitny plan "jedno laboratorium z PowerPointa dziennie" - poległ pod naporem Rosołu.

Minęły dwie godzinki z haczykiem ... i jest...



Jak dla mnie rewelacja... aromatyczny, klarowny, z wyczuwalnym lecz delikatnym posmakiem wrzuconych ziół i przypraw.
Mistrzostwo świata! Właśnie zjadam drugą miskę!

This soup warmed my soul!

Dziękuję Patrycjo!
M.

3 komentarze:

zuzamoll pisze...

...o matko...rosol! :)

M. pisze...

Tak! Rosół! :)

Ivt pisze...

a ja świeżo po lekturze "Mikołajka" jestem, gdzie też mamie do koszyka wrzucał różne produkty (bo przeciez nie trzeba płacić). W tym rozdziale Rosoła nie było ale Twoj wygląda smakowicie. Na ambicję działasz i będę musiała się wybić ponad "kostkę rosołową"