niedziela, 15 stycznia 2012

Dziewczyna z tatuażem.

źródło: filmweb.pl
Taaak! Tak, tak, tak!
Dla mnie to świetna ekranizacja. Pomimo tego, że książkę czytałam, znałam zakończenie i zwroty akcji, więc obyło się bez zaskoczeń, które fajnie podkręcają atmosferę. Pomimo wielkich nadziei, jakie pokładałam w tym filmie - co stwarza niebezpieczeństwo rozczarowania. Pomimo sugestii, że postać Lisbeth jest zbyt delikatna, wiec wpatrywałam się z nią nadmiernie. Podobało mi się pomimo wszystko!
Craig nie był Bondem, a Mikaelem - przystojnym, ale nie na tyle by być niewiarygodnym gogusiem, tak w sam raz, był dla mnie przekonujący i wzbudzał sympatię, Skarsgard przerażał swoim psychopatycznym spojrzeniem- chłodny i opanowany, Christopher Plummer - idealny Henrik Vanger, Rooney Mara - była owszem delikatna, ale według mnie lepiej pokazywało to jej alienację, poza tym kiedy trzeba- znajdowała w sobie energię. Miło się zdziwiłam widząc Robin Wright - bo jakoś mi umknęła w informacjach o obsadzie - piękna dojrzała kobieta. Podobało mi się tempo, kadry, kolor, mroczny klimat, muzyka(no może poza Enyą jako podkład muzyczny do planowanego mordu... cóż to za pomysł? - no chyba, że miał to być żart). Wierność historii z oryginału opłaciła się, 2 godziny 38 minut minęły jak z bicza strzelił ... i chciałam tam siedzieć dłużej. Historia jest na tyle genialna, że broni się sama - trudnością było pewnie odpowiednie skrócenie jej i faktycznie niektóre wątki są jedynie liźnięte, aczkolwiek są.. wiec wybaczam. Pamiętam, że w szwedzkiej wersji właśnie pominięcie niektórych, według mnie istotnych wątków, bardzo mnie denerwowało.
Świetnie spędzone przedpołudnie. Chcę jeszcze i liczę, że jest szansa na kolejne części.

M.

A muzycznie:
Orinoco Flow .. Enya

zaledwie fragment... a już zawsze będzie się kojarzyć - dokładnie jak sugerowała Iv.

2 komentarze:

Ivt pisze...

ale, ze gdzie ta Enya była? a Daniel fajny, no nie? i te okularki jak nosił na 1 uchu. Fajny jest.
A Lisbeth mói takim sepleniącym angielskim, że nic nie rozumiałam.
i jakas taka nie wiem, mdła. Wizualnie mi się nie podobała. Ta szwedzka o wiele bardziej intrygująca była.

PS. i ładny new design :)

M. pisze...

Dzięki, ciągle szukam idealnego.
Okularki mnie też urzekły i dziadziusiowe sweterki. Ze Lisbeth sepleniła... no właśnie fajnie. Miała być inna. :) A Enya (żeby nie powiedzieć za dużo w piwnicy pewnego domu) podczas spotkania oko w oko (że tak powiem).