środa, 23 lutego 2011

relacja spod huśtawki

Przeraża mnie ostatnio fakt, jak bardzo życiem kobiety (moim życiem!) rządzą hormony!
Doświadczyłam tego będąc w ciąży i karmiąc przez ponad rok dziecko piersią. Patrząc na to z odpowiedniego, bo kilkuletniego, dystansu stwierdzam dziś, że była to czysta paranoja. Społecznie usprawiedliwiona, traktowana pobłażliwie, czasowa - ale jednak paranoja.
Nie targały mną natomiast nigdy w zwyczajnym życiu uczucia których skala rozciągała się od dna Rowu Mariańskiego po szczyt Mount Everestu. Pół biedy, gdybym nie zdawała sobie sprawy jak bardzo nie mam nad sobą kontroli, ale tym razem przyszła tego świadomość i to było to zaskoczenie. Tak nagle jak cios miedzy oczy: Patrz i się dziw kobieto!
Jedyną pociechą może być spojrzenie na sprawę z innej strony ... Może moje życie ostatnio jednak bardzo odbiega od zwyczajności i dlatego tak reaguję? Może nie będzie tak zawsze? ... Nie?? Marne szanse?
No cóż ... dobrze że już po wszystkim ... przynajmniej na miesiąc...
Aczkolwiek "po dogłębnym procesie tentegowania w głowie" (że zacytuję klasyka) stwierdzam, że marzec się zbliża, wiosna idzie ... Olaboga! no tego mi jeszcze brakowało!
Chyba zawczasu wezmę coś na uspokojenie ;)
M. - co spadła z huśtawki

PS: Nie dziwię się facetom, że nic z tego nie rozumieją.
Tego się nie da zrozumieć, to trzeba poczuć :)

1 komentarz:

ivonekk pisze...

Hmmm, też zaczęłam bać się marcowych nastrojów ;)) Melisa wypita wieczorkiem, gorące kakao lub lekkie i milusie tabletki ziołowe powinny pomóc ;]