sobota, 27 lipca 2013

Holy Motors.

Miało być "dziwnie".. było "dziwnie" - nieszablonowo.
Długo próbowałam zrozumieć, o co chodziło...
Główny bohater (jak się okazało nie tylko on) zarabia  wcielając się w role osób ważnych dla klientów i odgrywając z nimi znaczące wydarzeniach z życia. Wszystko zorganizowane jest pieczołowicie, z wielką dbałością o szczegóły wizerunku, miejsca, tak by zleceniodawcy mogli przeżyć te chwile ponownie świadomie, chłonąc każdą minutę. Z poszczególnych historii wyziera smutek i samotność ludzi współczesnego świata. Ta samotność w tłumie  i pogoń za wygodniejszymi rozwiązaniami zdają się być całym sensem filmu, świetnie spointowanym ostatnią sceną.
Obraz zostaje w głowie - ale czy mnie zachwycił ...? Ciągle nie wiem co o nim sądzić.

M.

1 komentarz:

M. pisze...

Dziś - jak o nim myślę, to wiem, że zachwycił ...