poniedziałek, 23 maja 2011

Kilka słów o poszukiwaniu Sera.

Od dłuższego czasu już rozmyślam co zmienić w moim życiu. Jaką drogą pójść, na co postawić, czy podjąć ryzyko, czy oswoić posiadane. No właśnie. Rozmyślam! Niestety, tylko. Jeśli działam to są to chyba jakieś desperackie kroki, z których nic konkretnego nie wynika. Oczywiście poszerza to moje horyzonty, nowa wiedza zawsze się przyda, rozum się nie zastoi .. tylko chyba nie o to w życiu chodzi. Kiedyś się trzeba dowiedzieć, że to ten mężczyzna, że to moje miejsce, ten czas, ta praca, ta sukienka.... Nawet jeśli to wszystko za jakiś czas okaże się nie być prawdą. Nie da się inaczej tego sprawdzić jak próbując, nie rozmyślając! No ale co ja mam zrobić, jeśli sama świetnie zagrzewam innych do walki, a sama siebie jakoś zmotywować nie mogę? Chyba trzeba wykonać trudną pracę i zmienić siebie, no przynajmniej podejście do zmian.

Jakiś czas temu znalazłyśmy w pracy wśród dokumentów książkę. Długo nie zgłaszał się nikt w jej poszukiwaniu, zatem A. zabrała ją do domu i przeczytała. Przyniosła następnego dnia i koniecznie zaleciła mi lekturę. Potulnie zabrałam książkę do domu, jednak odłożyłam głęboko do szuflady. Powód był prosty - nienawidzę amerykańskich poradników traktujących o tym jak żyć, jak być lepszym człowiekiem, jak się zakochać, jak być rekinem biznesu. Drażni mnie wyjątkowo ten kult optymizmu, takie szerzenie wiary, że jeśli skoczę z dachu i będę bardzo wierzyła, że dolecę cało na dół, to dolecę. Wiem, wiem lekko przesadzam, niemniej drażnią mnie i już. Ku mojemu zdziwieniu, książkę tę polecała kiedyś w swoim programie "Czytam bo lubię" Dorota Wellmann. Bardzo ją lubię i postanowiłam kiedyś sprawdzić co ją tak urzekło w tej opowiastce. Przedwczoraj w końcu po nią sięgnęłam, postanowiłam przeczytać, a następnie puścić w obieg tę książkę. Udało się. Przeczytałam: "Kto zabrał mój ser?" Spencera Johnsona. Przeczytałam i dalej uważam, że to amerykański poradnik, z różnymi drażniącymi tekstami, jednak w dużej części ukryte pod banalną historyjką prawdy okazały się dla mnie znane. Nie odkrywcze, ale doświadczone, przemyślane, przerobione, zdefiniowane. Książka mówi o zmianach, jakie nas zaskakują w życiu, o tych które sami prowokujemy, które wytracają nas z równowagi, zabierają nam poczucie bezpieczeństwa. Pokazuje nam nasze działania i każe się umieć śmiać z samych siebie, być zawsze gotowym na nowe, każe się nie bać! i za wszelką cenę wierzyć, że się nam uda. Próbować różnych opcji, wytrwale szukając swojego Sera - czyli obiektu pożądania - w labiryncie życia, w którym za każdym rogiem czekają nas zmiany.
Najważniejszym sentencją, jaką zapamiętam po lekturze książki jest zdanie: Co byś zrobił gdybyś się nie bał? - bo po zastanowieniu, zdecydowanie on najbardziej mnie paraliżuje i przytłacza. Pomyślałam i postanowiłam, że od dziś staram się nie bać i staram się intensywniej szukać. Zobaczymy jak pójdzie z odnalezieniem mojego Sera. A książkę, tak jak zamierzałam puszczę dalej w obieg. Może dla kogoś okaże się odkrywcza, może przełomowa, może banalna, a może po prostu pozwoli się zastanowić i skłoni by pożyczyć sobie choć jedną myśl, aby życie było łatwiejsze.

M.

PS. Co bym zrobiła gdybym się nie bała?? Zapewne wybrałabym się sama w podróż do Lizbony ... i oczywiście zmieniłabym pracę :)

4 komentarze:

Marta pisze...

Dzieki!!!!

Mała Mi pisze...

;) moim zdaniem, jeśli tylko coś nam w życiu nie pasuje to trzeba dążyć do poprawy tej sfery... choćby małymi krokami :) trzeba powoli do przodu! Odważać się na różne rzeczy i ich próbować :)

P.S. M. ;) bardzo ładnie ujęłaś słowa o dzieciach... jednak to, że uważam, że Bardzo Mądry Mężczyzna byłby idealnym ojcem, nie może być przeważającym powodem... chyba...

M. pisze...

:) to tylko podstawa, na której się chce budować .. ważniejsza jest miłość - o której jest dalej. Niemniej dla mnie to był ważny powód :) najważniejszy .. chyba :)

Anonimowy pisze...

Ola W. jest właścicielka zguby :)