piątek, 31 października 2014

Jaglanka- podejście n-te skuteczne ;)

Podchodziłam do kaszy Jaglanej juz kilka razy. Jeszcze zanim rozpoczął się na nią szał - koleżanka poleciła mi ją jako pomocna w dręczącej mnie akurat dolegliwości. Było to kilka lat temu i tamte przygody z kasza wspominam nienajlepiej. Głównym powodem jest jej nijaki smak, jeśli gotujemy ja tylko na wodzie, bez dodatku mleka, owoców i bakalii. Po kilku próbach opuściłam na długo. Wróciłam do prób chyba w zeszłym roku, gdy juz mogłam jeść mleko i dalej nie zaskoczyło. Niedawno przeczytałam artykuł o sposobach gotowania Jaglanki i postanowiłam spróbować po raz kolejny. Zgodnie z zaleceniem uprazylam najpierw kasze na sucho do momentu, gdy zaczęła delikatnie pachnieć popcornem. Zalała ciepła woda, przeplukalam kasze, oddalam wodę, ponownie zalała ziarna i gotowała początkowo w samej wodzie, następnie dodałam mleka i lekko pospolilam. Gotowanie trwało dość długo, bo ok 15 minut do momentu rozpadniecoa się kaszy. Płyn prawie się wygotowal. Do powstałej papki dodałam pół starego jabłka, 1/3 banana pokrojonego drobno, pokrojone morele i daktyla.
Ta mieszanka jest całkiem smaczna, wiec znalazłam swój na nią sposób, zatem od czasu do czasu pewnie ja będę jadła. Jednak dalej wole kasze, które nie są tak neutralne w smaku.

Brak komentarzy: