wtorek, 16 listopada 2010

Hahaha...


Zaśmiała się wrednie choroba z uciekającej kobiety i zatrzymała ją kilka godzin przed wyjazdem w jej "ulubionym hotelu", w tej samej sali co ostatnio, na pryczy pod oknem. Tak to bywa.
Poleżałam. Zrobili co trzeba. Poskładali. I puścili dziś do domu z nadzieję, że już tam nie zobaczą.
Zatem jestem, oby tym razem na dobre. :)

Wypatroszona M.

1 komentarz:

Mała Mi pisze...

O kurcze... wreda baba z tej Choroby.... kuruj się i odpoczywaj ;) zdrowia życzę!!