Już wrzesień. Męczące dla mnie zwykle,a w tym roku wyjątkowo, lato odchodzi i ja lubię ten okres roku najbardziej - jakkolwiek dziwacznie by to nie brzmiało.
Młody Człowiek pobiegł w miarę ochoczo do przedszkola, a ja przez to zaczęłam wychodzić z domu o poranku.
Wychodzę i wdycham to wilgotne, rześkie powietrze, mierzę się z wiatrem zawinięta w swetry i szale lub z deszczem spoglądając spod kaptura i rozmyślam.
Czy do końca miesiąca zdążę nabrać tyle siły by iść na spacer do parku, by wyciągnąć aparat, by podelektować się ciepłem ostatnich letnich promieni słońca?
Czy jesień w tym roku zastanie mnie w pełni sił, bym mogła przechadzać się alejkami pełnymi kolorowych liści szeleszczących pod stopami, zbierać kasztany, by spacerować po mieście i rozgrzewać ręce o kubek gorącej herbaty w kawiarni...
Da radę?
Marzy mi się zdrowie i piękny koniec lata, i jesień piękna.
Za wiele?? Choć tyle bym chciała w tym roku.
M.
PS. Tęsknię za moimi Borami i za grzybobraniem tęsknię ... ale to w przyszłym roku.
4 komentarze:
trzymam za Ciebie mocno kciuki!
Ja również trzymam kciuki:-)
Ps. A ja dzisiaj właśnie byłam na grzybach:D Lubię...:-)
Pozdrawiam!
Pozdrawiamy,trzymamy kciuki,całujemy,zapraszamy
....a grzybów u nas brak...ale za to jak "wrzosowo":)
Dziękuję :) na Was jak zwykle można liczyć.
Ciekawam, kto mnie tak zaprasza i pozdrawia a się nie ujawnia... nie będę wiedziała dokąd pojechać na te wrzosowiska :)
Prześlij komentarz