Kocham Muesli.
No ale ci mi przyjdzie z tej miłości- jeśli nie mogę go jeść...
Z rzadka pozwalam sobie na lekkie szaleństwo, bo czasem się nie da inaczej.
Dziś w misce: płatki kukurydziane, łyżka płatków owsianych, kilka posiekanych orzechów laskowych i migdalow, rodzynki, żurawina suszona, pokrojona morela i czerwone porzeczki. Wszystko zalane mlekiem kozim- testuje może to będzie dla mnie lepsze- z odrobiną syropu z agawy.
Pychota!
Celebruje te rzadką chwilę z Muesli leżąc w łóżku, w ciszy niedzielnego poranka... i tak mi błogo!
niedziela, 29 czerwca 2014
Muesli
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Czereśnie
Są czereśnie- jest i lato!!!
Zawsze czekam na nie najbardziej ze wszystkich owoców, a musze je jeść ostrożnie.
Dla mnie miseczka świeżych czereśni, po długiej diecie, tak od święta - to najprawdziwszy rarytas!!
niedziela, 22 czerwca 2014
poniedziałek, 9 czerwca 2014
The RAT PACK
Kusiła mnie premiera - no ale za późno się zorientowałam - wiadomo.
Chciałam pójść w maju - ale impreza rodzinna pokrzyżowała plany.
Został czerwiec - więc nie czekając nabyłam bilety i się wybrałyśmy sie z M.
Bardzo było przyjemnie. Całkiem trafna obsada: ucharakteryzowany na ciemnoskórego Sammyego Davisa Juniora - Konrad Imiela - świetny; ujmującym, czarującym, rozbrajającym Deanem Martinem był Maciej Maciejewski. Niestety najmniej charyzmatyczną postacią był o dziwo Frank Sinatra w interpretacji Błażeja Wójcika. Niemniej nie będę się czepiała - bo może to ciężar postaci, albo mojego dla Franka uwielbienia każe mi tak krytycznie oceniać jego występ. :)
Bardzo podobało mi sie to, co mnie zwykle drażni. Standardy były tłumaczone na j.polski, jednak w tak sprawny sposób, że zupełnie nie powodowało to dyskomfortu w słuchania znanych melodii. Na scenie grał prawdziwy Big-Band, a fantastyczny damski chórek Sisters pięknie dopełniał całości. Wszystko wizualnie świetnie utrzymane w klimacie lat 60-tych. Ciekawie wpleciono w przedstawienie wizualizacje - teledyski.
Naprawdę przyjemne popołudnie w imponującym po przebudowie gmachu Capitolu.
Niekoniecznie miałabym ochotę to powtórzyć, ale polecam lubiącym swing w najlepszym wykonaniu. Świetna zabawa.
Chciałam pójść w maju - ale impreza rodzinna pokrzyżowała plany.
Został czerwiec - więc nie czekając nabyłam bilety i się wybrałyśmy sie z M.
Bardzo było przyjemnie. Całkiem trafna obsada: ucharakteryzowany na ciemnoskórego Sammyego Davisa Juniora - Konrad Imiela - świetny; ujmującym, czarującym, rozbrajającym Deanem Martinem był Maciej Maciejewski. Niestety najmniej charyzmatyczną postacią był o dziwo Frank Sinatra w interpretacji Błażeja Wójcika. Niemniej nie będę się czepiała - bo może to ciężar postaci, albo mojego dla Franka uwielbienia każe mi tak krytycznie oceniać jego występ. :)
Bardzo podobało mi sie to, co mnie zwykle drażni. Standardy były tłumaczone na j.polski, jednak w tak sprawny sposób, że zupełnie nie powodowało to dyskomfortu w słuchania znanych melodii. Na scenie grał prawdziwy Big-Band, a fantastyczny damski chórek Sisters pięknie dopełniał całości. Wszystko wizualnie świetnie utrzymane w klimacie lat 60-tych. Ciekawie wpleciono w przedstawienie wizualizacje - teledyski.
Naprawdę przyjemne popołudnie w imponującym po przebudowie gmachu Capitolu.
Niekoniecznie miałabym ochotę to powtórzyć, ale polecam lubiącym swing w najlepszym wykonaniu. Świetna zabawa.
poniedziałek, 2 czerwca 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)